czwartek, 12 kwietnia 2012

czekoladowe grzeszki ...

Dowiedziałam się, że dzisiaj świętujemy DZIEŃ CZEKOLADY...

Hasło to podziałało na mnie czekoladożercę, przyznaję się bez bicia, - jak woda na młyn...
Każdy pretekst do skubnięcia błogiej miazgi jest dobry, a już świeto rozgrzesza mnie całkowicie :)


Sięgnęłam do zapasów - z lodówki wydarłam mascorpone, ze spiżarki konfiturę z brzoskwiń (domowej roboty)... no i clou naszego deseru ...  gorzka czekolada (70%)


Wystarczyło rozpuścić naszą bohaterkę w kąpieli wodnej, wymieszać z serkiem i taką pierzynką pokryć słuszna porcję konfitury, która niecierpliwie czekała rozłożona w pucharkach...
co ja wam będe pisać, po prostu wielkie, smakowite ... MNIAM...


 Było pysznie, ale jak ja to teraz spalę... hihihi, mój M. już oferował pomoc ... w owym  spalaniu :D 








No i żeby, tak całkiem słodko nie było... mój wczoraj poczyniony gniot / naszyjnik













Słodkie pozdrowienia Wam ślę :)



5 komentarzy:

  1. Pysznie i twórczo :D super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale kusisz czekoladką. Naszyjnik przecudny. Fajne masz pomysły.

    OdpowiedzUsuń
  3. mmm aż ślinka cieknie, przy czytaniu opisu Twojego deseru :)
    widzę, że czekoladowa tonacja w naszyjniku została zachowana :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam Twoje pomysły, ten naszyjnik wygląda świetnie, chętnie bym taki ponosiła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekolada to jest to najlepiej działa na wszelkie doły nieznanego pochodzenia ;) A naszyjniki są tak urocze że aż sobie pooglądam bo jak się tak napatrzę..... ;) Po prostu śliczny :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i każde zostawione słowo :)