Moja radość z powodu bezmroźnej zimy, okazała się się przedwczesna ...w zaciszu domowym prognozowałam wczesne nadejście wiosny ... no, to mam ...
sztywniejące z zimna członki (nadinterpretacja dozwolona),
okutanie w kilometry / tony szalików,
piruety wywijane na środku jezdni ...
i ta kołacząca z tyłu głowy myśl, przywołująca stare porzekadło, by "nie chwalić dnia przed zachodem"...
Jako zodiakalny lew cierpię w te mrozy katusze ... i błagam zimę,
o odpuszczenie i opuszczenie :)
.......
Brakowało mi ostatnio koloru i by zapełnić tą lukę
zmontowałam bransoletkę w radosnym, choć nieco ryzykownym, jak dla mnie, połączeniu kolorystycznym ... limonka z pomarańczem...
Na eksponowanym miejscu pyszni się autorski moduł z glinki ceramicznej, dzieła dopełniają - howlit, masa perłowa , drewno ... nie zabrakło również rzemienia, tudzież elementów posrebrzanych ...
Gorąco Was pozdrawiam i biegnę grzać swe stare kości :)